Tak dobrego wejścia do nowego klubu Kobusiński jeszcze nie miał. W debiucie w barwach Ruchu, w meczu ze Stalą Rzeszów przebywał na boisku niespełna trzydzieści minut, by w doliczonym czasie gry wpisać się na listę strzelców i ustalić wynik spotkania. – Zakładałem, że zdobędę bramkę w debiucie i liczyłem na to – wypalił niespodziewanie w pierwszych słowach po meczu ze Stalą. – Debiut marzenie, chciałem jak najlepiej wypaść. Szatnia mnie bardzo dobrze przyjęła. Chciałem się odwdzięczyć. Na pewno taka bramka pomaga w aklimatyzacji w drużynie, w treningach z chłopakami i w kolejnych spotkaniach – dodawał po debiutanckim meczu, który został jednogłośnie okrzyknięty, jako jeden z lepszych w wykonaniu Niebieskich w tym sezonie.
W drugim spotkaniu, wyjazdowym z Górnikiem Łęczna Kobusiński usiadł ponownie na ławce rezerwowych, ale pojawił się na boisku wraz z początkiem drugiej połowy. Ruch po 45.minutach przegrywał na Lubelszczyźnie 0:1 i miał problemy ze stwarzaniem sytuacji bramkowych. Kobusiński idealnie odnalazł się w roli ratownika. Co prawda zbyt wielu klarownych sytuacji nie miał, ale tą jedyną zdołał zamienić na gola i zapewnił Niebieskim punkt na trudnym terenie. – Znamy wszyscy doskonale walory Szymona. Jest to zawodnik, który strzelał sporo bramek w trzeciej lidze, potem w pierwszej. Na pewno na jego skuteczność także my liczymy – mówi trener obecnego wicelidera pierwszej ligi, Jarosław Skrobacz.
Obie zdobyte przez Kobusińskiego bramki, zwłaszcza ta w wyjazdowym spotkaniu, idealnie oddają walory tego rosłego napastnika. Mimo że jest wysoki, to przy sytuacji bramkowej w Łęcznej, po zgranej piłce od Daniela Szczepana, potrafił wygrać pojedynek biegowy z dwoma defensorami Górnika i w gąszczu nóg, atakowany przez rywali, zdołał utrzymać się na nogach i oddać celny strzał. – Jest to inny typ zawodnika niż napastnicy, których mamy w klubie, czyli Artur Pląskowski czy Daniel Szczepan. Może najbardziej zbliżony sposobem gry do Michała Feliksa. Też mocno wybiegany, szukający gry na wolne przestrzenie, lubiący grać przodem do bramki przeciwnika, szukający przestrzeni za plecami obrońców. Kolejny zawodnik, który jest nam w stanie grę ofensywną mocno urozmaicić – trener Skrobacz charakteryzuje zawodnika, który do tej pory spędził na boisku w barwach Ruchu 69. minut.
24-latek jest dość uniwersalnym piłkarzem, ponieważ oprócz „szpicy” może występować także na skrzydłach. Zresztą w Chorzowie jest doskonale znany od dłuższego czasu. Gdy Ruch zaczynał proces sportowej odbudowy poprzez grę w trzeciej lidze, rywalizował między innymi z Lechią Zielona Góra. Zarówno w sezonie 2019/2020, jak i w kolejnym Kobusiński grał przeciwko Ruchowi, ale żadnego gola chorzowianom nie strzelił. – Takie mecze, jak z Ruchem to podwójny zastrzyk energii. Atmosfera będzie niesamowita. Każdy trenuje, by grać przy tak licznych kibicach. Po to codziennie ćwiczymy. Dla chłopaków i dla mnie to będzie niesamowite przeżycie. Oby więcej takich meczów – mówił Kobusiński, reprezentujący barwy Lechii Zielona Góra, właśnie przed meczem z Ruchem jesienią 2020 roku.
W pozostałych meczach w trzeciej lidze Kobusiński strzelał jednak, jak na zawołanie. W pierwszym sezonie, przerwanym przez pandemię, zdobył dziewięć bramek w 12 meczach. Kolejny był jeszcze lepszy - jesienią w 17 spotkaniach zaliczył siedemnaście trafień! Taki dorobek nie mógł umknąć uwadze klubom ze szczebla centralnego. Ruch Chorzów, chociaż wówczas był na najlepszej drodze do drugiej ligi, nie miał jednak takich sportowych argumentów w rywalizacji o napastnika, jak chociażby pierwszoligowa Puszcza Niepołomice. Kobusiński natomiast potwierdził, że warto było się o niego starać. W pierwszej rundzie na zapleczu ekstraklasy zdobył cztery bramki, ale w kolejnym pełnym sezonie zaliczył jedenaście goli. – Liczymy wszyscy w Ruchu, że Szymon teraz powtórzy sezon z Puszczy Niepołomice, bo na ten okres mocno patrzyliśmy sięgając po tego zawodnika – przyznaje Jarosław Skrobacz.
I chociaż poprzedni sezon dla samego klubu z Małopolski to nie był udany czas, Puszcza bowiem do samego końca walczyła o utrzymanie, to rosły napastnik zapisał się w historii klubu i walnie przyczynił się swoimi bramkami do zachowania pierwszoligowego bytu. Kobusiński był autorem pierwszego hat-tricka dla Puszczy w pierwszej lidze. Wszystko to działo się w wiosennym meczu z Górnikiem Polkowice. – Tylko się cieszyć i notować kolejne hat-tricki. Każdy gol ma jednak takie samo znacznie dla mnie – mówił spokojnie po meczu, którego wynik miał ogromne znaczenie dla losów ekipy z Niepołomic w kontekście walki o utrzymanie.
Na dorobek strzelecki Kobusińskiego w poprzednim sezonie złożyły się co prawda między innymi skutecznie egzekwowane rzuty karne, ale i tak był on jednym z najskuteczniejszych polskich zawodników I ligi w sezonie 2021/2022. – Jestem ambitnym zawodnikiem. Gdy pierwszego karnego nie wykorzystałem, to przy drugim wiedziałem, że znowu podejdę. Gdybym nie podszedł, to bym nie zasnął w nocy i zastanawiał się, dlaczego ten pierwszy nie wpadł – mówił po meczu z Zagłębiem Sosnowiec, kiedy to nie wykorzystał jedenastki.
Pochodzący ze Słubic napastnik przed tym sezonem trafił do Zagłębia Lubin, gdzie głównie grywał w drugoligowych rezerwach. W ekstraklasie zagrał pięć meczów, jednak za każdym razem pojawiał się na boisku w drugiej połowie. Sześć zdobytych bramek jesienią w rezerwach Miedziowych były dowodem na to, że 24-letni gracz nie zatracił instynktu i nadal imponuje regularnością, ale jednak trenerzy Zagłębia mieli inną koncepcję, co do gry w ofensywie.
Do Ruchu Kobusiński został wypożyczony do końca sezonu. Już w połowie lutego w Chorzowie zapowiadano jednak, że to koniec transferów. – To raczej wszystko. Może się jeszcze coś wydarzy, ale to musiałby być jakiś złoty strzał – mówiono w Chorzowie po wcześniejszym transferze Pawła Baranowskiego. Dzisiaj te ostatnie słowa nabierają podwójnego znaczenia po transferze napastnika, którego gra i bramki mogą wydatnie pomóc chorzowianom nawet w walce o ekstraklasę.
Czytaj więcej o rozgrywkach Fortuna 1 Ligi na Łączy Nas Piłka!