Ulubiony przedmiot w szkole
- Moim ulubionym przedmiotem w szkole była chemia, ponieważ w domu pomagała mi z tego przedmiotu ciocia, która z zawodu jest chemiczką – opowiada Michał Michalec z Chrobrego.
– Nie będzie zaskoczeniem jeśli odpowiem, że wychowanie fizyczne. Nie miałem przedmiotu, którego nie lubiłem. Raczej zależało to od nauczyciela – przyznaje Michał Mikołajczyk z Puszczy Niepołomice.
– Poza wychowaniem fizycznym dobrze radziłem sobie z matematyką i językiem angielskim. Tutaj nacisk na naukę języka kładła moja mama. Oba przedmioty bardzo dobrze poszły mi potem na maturze – komentuje Artur Bogusz z ŁKS Łódź.
Lekcja angielskiego, zielony Lanos, wagary i ściąganie
– Była taka sytuacja na języku angielskim, nauczyciel na początku lekcji zadawał proste pytania, w stylu „how are you?”. Jeden z kolegów był tak zestresowany, że poczerwieniał i odpowiedział nie wiem, nie mam książki – wspomina zawodnik Puszczy.
– Moja szkoła mistrzostwa sportowego była bardzo wesoła. W jednej klasie było 24 chłopaków, żadnej dziewczyny, więc żarty często chodziły nam po głowach. Nasz nauczyciel informatyki jeździł zielonym Daewoo Lanos. Pewnego razu chwalił się nam, że osiem lat nie miał żadnej stłuczki. Pamiętam, że potem spóźniliśmy się na lekcję, wbiegliśmy do sali informatycznej. Byliśmy odwróceni tyłem do nauczyciela i mówimy między sobą, że śmieciarka uderzyła w Lanosa. Nauczyciel przerażony wybiegł z Sali, nie było go długi czas, ale jak wrócił to śmiał się z tego żartu – żartuje Artur Bogusz z ŁKS-u Łódź.
– Chodziłem do szkoły sportowej i ciężko było wagarować. Treningi były bowiem wplatane w lekcje, więc ucieczka z lekcji równała się nieobecnością na treningu – przyznaje Mikołajczyk.
– Czasami w czasach liceum próbowałem i się udawało wagarować. Najczęściej powodem było jednak pójście na trening – przypomina sobie Łukasz Góra z Rakowa Częstochowa.
– Jeśli chodzi o zachowanie, to wiadomo rożne rzeczy przychodziły do głowy, ale w gimnazjum załatwialiśmy takie sprawy z nauczycielami czy też dyrekcją, żeby rodzice nie musieli przychodzić do szkoły – opowiada piłkarz ŁKS-u.
– Oczywiście, że parę razy zdarzyło mi się ściągać na sprawdzianie czy kartkówce. Mała ściąga na karteczce pod udem to był mój sposób. Na szczęście nigdy żaden z nauczycieli mnie nie przyłapał – wspomina zawodnik Rakowa.
Maturzysta w Fortuna 1 Lidze
– Ciężko jest pogodzić szkołę z piłką nożną. Dużo lekcji niestety opuszczam, tworzą się zaległości, które potem ciężko nadrabiać. Mam jednak szczęście, że uczę się w szkole mistrzostwa sportowego i mam taryfę ulgową. Nauczyciele patrzą przychylnym okiem i starają się mi pomóc – przyznaje Jakub Mosakowski ze Stomilu Olsztyn.
– W tym roku zdaję maturę, myślę nad rozszerzonym WOS-em. A co będzie dalej? Na razie skupiam się żeby zdać maturę – kończy młody zawodnik „Dumy Warmii”.