Maćkowiak grał w drużynach od U-16 do U-19 RB. W rozgrywkach młodzieżowej Bundesligi wystąpił w kilkudziesięciu spotkaniach. Ten etap jego przygody z piłką trwał od sezonu 2017/18 do początku sezonu 2019/20. Wtedy do gry wszedł Śląsk Wrocław, oferujący młodemu obrońcy kontrakt do końca czerwca 2023 roku. Przed Śląskiem, dokładnie to jeszcze przed Lipskiem, Maćkowiak spędził rok w akademii Pogoni Szczecin, wcześniej piłkarsko kształtowali go trenerzy Warty Poznań. Jak choćby Piotr Zbąszyniak.
- Niesamowity gaz w nodze i świetna lewa noga, co akurat w grupach młodzieżowych jest czymś deficytowym. Skromny, ambitny, sto procent frekwencji na treningu, tytan pracy, nie dziwię się więc, gdzie zaszedł. W jego roczniku było wielu chłopaków o wyższych umiejętnościach. Oni już nie grają albo grają w niższych ligach. Mateusz zaś gra z seniorami - podkreśla Zbąszyniak.
Trenerowi Warty szybko zapaliła się lampka, że zawodnika o takim potencjale warto zostawić w klubie. Wiedział, że w mniejszej akademii Mateusz ma szansę lepiej się rozwinąć, bo dostanie więcej okazji, by grać. Maćkowiak obronił się na boisku. - Nie oszukujmy się, do akademii Lipska i Pogoni nie trafia nikt przypadkowy. To że był młodzieżowym reprezentantem Polski, regularnie powoływanym, świadczy, że wszyscy poznali się na jego predyspozycjach. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek musiał Mateusza do czegoś zmuszać - dodaje Zbąszyniak.
Bardzo szybko Maćkowiak znalazł się kręgu zainteresowań selekcjonerów reprezentacji Polski. U-15, U-16, U-17 oraz U-18. Już w wieku 15 lat mógł być w Niemczech. - Skauci RB wypatrzyli mnie na meczu kadry do lat 15. Wtedy nie mogłem samemu wyjechać, wyjazd wchodził w grę dopiero po skończeniu przeze mnie 16. roku życia. A że w Warcie rozpadała nam się ekipa, skusiłem się na Pogoń. Miałem przy tym nadzieję, że Niemcy po jakimś czasie znów się odezwą. Odezwali się - opowiada Maćkowiak.
I tak zaczęła się największa z przygód w dotychczasowym życiu Mateusza Maćkowiaka. - Z trenującym dziś Bayern Monachium Julianem Nagelsmannem dosłownie minąłem się. On przychodził do drużyny seniorów, ja odchodziłem z klubu - tłumaczy młody obrońca.
- Trenowałem nawet z pierwszym zespołem. W ogóle na co dzień mieliśmy styczność z pierwszą drużyną, ośrodek seniorów i akademia są w jednym miejscu. Wspólne posiłki i tym podobne. Raz zagrałem nawet w "jedynce" w meczu towarzyskim przeciwko Pogoni - dodaje Maćkowiak.
Poznał więc Marcela Sabitzera, Lukasa Klostermanna, Emila Forsberga, Konrada Laimera, czy Yussufa Poulsena, nie zapominając o Peteru Gulacsim. - Największe wrażenie na treningu wywarli na mnie Poulsen i Mateusz Kunia, który potem odszedł do Herthy Berlin. Mateusz był bardzo niedoceniany. Ze szczególną uwagę przyglądałem się Marcelowi Halstenbergowi, w końcu moja pozycja, czyli lewa obrona. Wyjazd do Lipska dużo mi dał, nabrałem doświadczenia, obyłem się z językiem, stałem się samodzielny. Ani trochę nie żałuję decyzji o wyjeździe. Jedynie czego żałuję to to, że nie zdołałem przebić się na sam szczyt klubowej piramidy, ale takich jak ja jest wielu. Udaje się nielicznym - zaznacza wychowanek Warty Poznań.
W samej Warcie znalazł się przez przypadek. Rodzice zabrali na trening jego starszego brata. Mateusz uznał, że skoro brat trenuje, to on nie może być gorszy. Przyjęli go. Pojechał na obóz, zaaklimatyzował się. Czas, start piłkarsko przygodo!
Lata później cieszył się ze swojej debiutanckiej bramki w seniorach i w Fortuna 1 Lidze w meczu Odry Opole, której jest piłkarzem, z Sandecją Nowy Sącz. - Na rozgrzewce czułem, że piłka siedzi mi na nodze. Śmiałem się w szatni z kolegami, że jak nadarzy się okazja do strzału to uderzę. Nadarzyła się. Naszło i weszło. Punkt do statystyk - śmieje się Maćkowiak.